Byłoby mi dużo łatwiej ocenić tę kawiarnię gdybym nie kojarzyła tej nazwy z Nowym Jorkiem. Skąd pomysł na taką nazwę?
No właśnie, skąd? TriBeCa to część dolnego Manhattanu. Wiedząc to spodziewałabym się wystroju nawiązującego do tej dzielnicy Nowego Jorku. Nie dopatrzyłam się go. Kawiarnia jest urządzona poprawnie, ładnie i kolorowo. Do dyspozycji mamy wygodne, modne, kolorowe krzesła i sofy, w których przyjemnie spędza się czas popołudniami i rozsmakowuje w ofercie Tribeci.
Kawiarnia ma mnóstwo ciekawych propozycji w menu jak na przykład koktajle piwne czy wyśmienita miętowa kawa mrożona.
Cafe latte wypadła troszkę gorzej od wspomnianej wyżej poprzedniczki ze względu na zbyt intensywnie przebijający się smak cynamonu. Za to Tort Tribeca wyborny
No i przepyszne ciasta. Szczególnie sernik Oreo,
w którym faktycznie można poczuć smak popularnych ciasteczek. No
i rozpływający się w ustach sernik z malinami
i białą czekoladą. To połączenie jest perfekcyjne. Jeśli jesteście fanami mocno czekoladowego brownie, Tribeca będzie dobrym adresem.
Niestety wszystkie te pyszności kosztują sporo. Kawiarnia ma ceny wybiegające ponad średnią, za to obsługa raczej trzyma się średniego poziomu.
Ciekawostką jest, że kawiarnie Tribeca w Krakowie znajdują się przy muzeach lub galeriach. Moim zdaniem to świetny pomysł, ponieważ często po zwiedzaniu mam ochotę na kawę lub deser.
Podsumowując, genialne smaki rekompensują mi braki
w wystroju. Polecam Tribece na kulturalną randkę. Najpierw muzeum, a potem pyszny sernik Oreo
i miętowa mrożona kawa. Tylko przygotujcie się na dość wysoki rachunek.
Ogólna ocena 7/10.