Moje karmazynowe wargi
na twoje alabastrowe powieki
składam pocałunki
jak gdyby obietnicę
co złączy nas sakramentem
pod kobiercem wszechświata
księżyc nam księdzem
a gwiazdy druhnami
świadkiem jest wiatr
co wokół rozwiewa
radosną nowinę
choć młodzi
to zepsuci
mają zaszczyt ogłosić
że od dziś
już na wieki
jak dwa minusy dają plus
tak dwie puste dusze
przerodzą się pełność
na twoje alabastrowe powieki
składam pocałunki
jak gdyby obietnicę
co złączy nas sakramentem
pod kobiercem wszechświata
księżyc nam księdzem
a gwiazdy druhnami
świadkiem jest wiatr
co wokół rozwiewa
radosną nowinę
choć młodzi
to zepsuci
mają zaszczyt ogłosić
że od dziś
już na wieki
jak dwa minusy dają plus
tak dwie puste dusze
przerodzą się pełność
Dziesiątki niedopitych herbat,
Setki nadgryzionych zdań.
Co ja bez Ciebie mam?
Twoja cisza kaleczy mi uszy,
a brak Twego dotyku
uwiera mnie w ramiona.
Ja Tobie wszystko,
a Ty mi tylko noz w plecy.
Konam.
Setki nadgryzionych zdań.
Co ja bez Ciebie mam?
Twoja cisza kaleczy mi uszy,
a brak Twego dotyku
uwiera mnie w ramiona.
Ja Tobie wszystko,
a Ty mi tylko noz w plecy.
Konam.
Na miłość boską!
na wieczność
na Tobie dziś polegam
na Tobie się opieram
i oprzeć się Tobie nie mogę
nasze ciała staną się jednością
i nim wzejdzie słońce
każda moja cząstka
umrze setki razy
by na nowo się narodzić
z każdym twym dotykiem
z każdym Twym oddechem
i z każdym Twoim szeptem
czuję jak zostawiasz na mnie ślad
on przeszywa mnie na wskroś
i zatapia się w mojej duszy
brudząc ją nadzieją
ah brudź mnie
zanieczyść
zainfekuj
ja nie będę się z Ciebie leczyć
bo śmierć z miłości
wydaje się być dobra śmiercią
na wieczność
na Tobie dziś polegam
na Tobie się opieram
i oprzeć się Tobie nie mogę
nasze ciała staną się jednością
i nim wzejdzie słońce
każda moja cząstka
umrze setki razy
by na nowo się narodzić
z każdym twym dotykiem
z każdym Twym oddechem
i z każdym Twoim szeptem
czuję jak zostawiasz na mnie ślad
on przeszywa mnie na wskroś
i zatapia się w mojej duszy
brudząc ją nadzieją
ah brudź mnie
zanieczyść
zainfekuj
ja nie będę się z Ciebie leczyć
bo śmierć z miłości
wydaje się być dobra śmiercią
-
Dujaa:
-
quiétude:
-
Ketamina.:
Niespodziewany
Zapomniany
Jak niesforny
Czarny kot
Wrócisz do mnie
Jak do swej pani
Spragniony pieszczot
Otrzesz się o mnie
Obietnicą
Wyłudzisz mą czułość
Pozornie oswojony
Uciekniesz spłoszony
Zbyt głośnym biciem
Mego serca
Zapomniany
Jak niesforny
Czarny kot
Wrócisz do mnie
Jak do swej pani
Spragniony pieszczot
Otrzesz się o mnie
Obietnicą
Wyłudzisz mą czułość
Pozornie oswojony
Uciekniesz spłoszony
Zbyt głośnym biciem
Mego serca
-
quiétude: @zazdrość jest zła. Z zazdrości człowiek robi świństwa.
Rośnie mi w klatce piersiowej chwast.
Oplótł moje zebra,
Serce
I płuca.
Bezceremonialnie,
Troche brutalnie,
Wypycha od środka.
Kłuje jak pokrzywa.
Szuka ciepła,
Ktorego sie wyzbylam.
Prośbę o ratunek
Wysyłam w eter.
Płonę od środka
Dymem kreśląc
Znaki dymne na niebie.
Prędko!
Bym w nocy nie umarła
Zasuszoną
Pustką.
Oplótł moje zebra,
Serce
I płuca.
Bezceremonialnie,
Troche brutalnie,
Wypycha od środka.
Kłuje jak pokrzywa.
Szuka ciepła,
Ktorego sie wyzbylam.
Prośbę o ratunek
Wysyłam w eter.
Płonę od środka
Dymem kreśląc
Znaki dymne na niebie.
Prędko!
Bym w nocy nie umarła
Zasuszoną
Pustką.
-
mèlancolie: "Prędko! Bym w nocy nie umarła zasuszoną pustką". A to piękne.
-
MalaEndrfinka: A wiesz, że czuję trochę podobnie? Lubię Twoje wiersze.
Spijamy sobie z ust słowa
Tak słodkie jak likier
Czy miód
Co oblepia nam serca
I skleja je ze sobą
Złączeni wyborem
A nie przeznaczeniem
Zastygamy w bezruchu
By poczuć się wzajemnie
Oddychamy w rytm
bicia naszych serc
Jednolicie
Urodzeni osobno
Umieramy jako jedność
Tak słodkie jak likier
Czy miód
Co oblepia nam serca
I skleja je ze sobą
Złączeni wyborem
A nie przeznaczeniem
Zastygamy w bezruchu
By poczuć się wzajemnie
Oddychamy w rytm
bicia naszych serc
Jednolicie
Urodzeni osobno
Umieramy jako jedność
Byłam głodna, a nawet bardzo, głównie za Waszą sprawą


Z pomocą przyszedł mi Jamie i jego włoska wyprawa!
Schab kroimy na grubsze kawałki, po to, żeby móc w środku zrobić kieszonkę. A robimy ją zwyczajnie wkładając nóż i krojąc jak bułkę, oczywiście nie może dojść do przekrojenia z każdej z możliwych stron, otwór musi być nie wielki, a wkładamy do niego listek szłwii(opcjonalnie)i pancettę, czyli cieniutko pokrojony plasterek włoskiego boczku. Posypujemy solą i pieprzem, lekko rozbijamy pięścią. Smażymy na klarowanym maśle, do zrumienienia, w razie potrzeby podlewamy odrobiną wody, żeby mięso doszło. Młode marchewki obrałam, przekroiłam na połówki i posoliłam, czerwoną cebulę pokroiłam na plastry i posypałam brązowym cukrem, żeby się obtoczyła lepką glazurą. Pieczemy, tak ok 20 min. Mięso nie przypomina w niczym naszego schabowego, nie jest tłuste, a cudownie soczyste i przesiąknięte mocnymi aromatami, a warzywa uzupełniają to danie nie tylko o bogate składniki, ale chyba głównie o smak i przyjemny wygląd

-
Czekoladowa Dalia: mój ścisniety ostatnio żołądek na takie pyszności chyba by się otworzył! masz talent :)
-
madalenab: @Czekoladowa Dalia: to zapraszam, spróbuj...nie wolno sobie stresem niszczyć żołądka! :) Dzięki za miłe słowa!
-
konserwaatystka: ojejjj.. teraz ty kusisz takim mieskiem
Oglądasz 1-8 z 8